Samorządy blokują pozytywne zmiany w szkołach i przedszkolach?

Wpis dodał: Marcin Żyski | Zgłoś błąd lub naruszenie
Zdaniem ekspertów lokalni włodarze "niechętnie patrzą na inicjatywy zmniejszające liczebność oddziałów".

Dzisiejszy Dziennik Gazeta Prawna pochyla się nad problemem liczebności klas w szkołach i grup w przedszkolach. Zwraca uwagę na fakt, że czas pandemii to dobry moment na wprowadzenie zmian w tym względzie, czyli działania w kierunku rozładowania ścisku w podległym samorządom placówkach oświatowych. Tymczasem okazuje się, że - jak twierdzą rozmówcy dziennika - jednostkom samorządu terytorialnego wcale na tym nie zależy.

Czy samorządy świadomie nie podejmują działań w tym kierunku i blokują pozytywne rozwiązania? DGP przytacza słowa Roberta Kamionowskiego z kancelarii Peter Nielsen & Partners Law Office:

"Samorządowcy nie chcą budować nowych placówek, ale też nie chcą rozładowywać ścisku, jaki panuje w tych im podległych. Główny powód to obawa przed konkurencją w postaci publicznych placówek, zarządzanych przez osoby fizyczne lub prawne".

Nie będzie więc w kolejnym roku szkolnym możliwości zachowywania dystansu w obliczu zagrożenia koronawirusem - JST nie mają środków na tworzenie dodatkowych oddziałów w podległych im placówkach, a dodatkowo "samorządy niechętnie dopuszczają publiczne szkoły i przedszkola do tzw. sieci placówek tworzonych na terenie gminy, ponieważ oznacza to dla nich konkurencję i konieczność wypłaty 100 proc. dotacji (czyli równowartości wydatków, jakie ponosi samorząd)."

Zdaniem Beaty Patolety, adwokat i eksperta ds. prawa oświatowego, której słowa cytuje dzisiejsze wydanie Dziennika Gazety Prawnej ta sytuacja może nie ulec zmianie dopóty, dopóki lokalni włodarze posiadają kompetencje dotyczące decyzji o rejestracji publicznej szkoły lub przedszkola. Prawniczka sugeruje, że takie decyzje powinien podejmować kurator oświaty.