Policja wygrodzi część Warszawy w związku z Marszem Niepodległości

Wpis dodał: Marcin Żyski | Zgłoś błąd lub naruszenie
Stolica przygotowuje się na coroczny Marsz Niepodległości, który przejdzie ulicami Warszawy już po raz dziesiąty.

W najbliższy poniedziałek 11 listopada wydarzenia związane z marszem rozpoczną się w okolicy Ronda Dmowskiego już o godzinie 10. Oficjalny początek marszu zaplanowano na godzinę 15. Tysiące maszerujących ruszy z Ronda Dmowskiego, następnie przejdzie Alejami Jerozolimskimi, ulicą Wybrzeże Szczecińskie, by zakończyć marsz na błoniach przy Stadionie Narodowym.

Jak się okazuje policja na tę okoliczność ma wygrodzić część centrum miasta z pomocą tak zwanych "dżersejów", czyli betonowych barier drogowych. To rozwiązanie zwróciło uwagę dyrektor stołecznego Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Ewa Gawor, która wydaje się takim pomysłem zdziwiona. "Nie wiem, jaką wiedzą dysponuje policja, że planowane jest wygrodzenia centrum miasta", powiedziała w studiu Radia TOK FM. "W zeszłym roku tak było, ale rozumiałam to bardziej, bo był marsz prezydencki. Szły w nim osoby ochraniane przez Służbę Ochrony Państwa i wtedy wydawało mi się, że to jest taka prośba SOP. Wtedy te przegrody były dla mnie bardziej zrozumiałe", dodała.

Poza tym szefowa Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego martwi się faktem, że pierwsze zapory będą rozstawiane już o 6 rano, co utrudni warszawiakom komunikację oraz, że będą problemy z szybkim pozbyciem się "dżersejów" po zakończeniu Marszu Niepodległości" "W ubiegłych latach, po przejściu zgromadzenia przez dane miejsce, możliwie szybko otwierane były ulice Teraz trochę się o to boję, bo musi wjechać ciężki sprzęt i je podnieść".

Zaznaczyła też, że jest gotowa do rozwiązania Marszu Niepodległości, jeśli tylko zajdzie taka potrzeba. Zdaje sobie jednak sprawę z faktu, że nie będzie to łatwa decyzja, "bo jedno hasło albo jeden wybryk" nie powinny powodować rozwiązania zgromadzenia, co de facto oznacza "podniesienie ręki na wolności konstytucyjne".

Ewa Gawor ma osobiście obserwować zgromadzenie przez kamery monitoringu, będąc w ciągłym kontakcie z osobami oddelegowanymi do obserwowania samego przemarszu. Jak się okazało do miejskiego sztabu organizowanego w związku z Marszem Niepodległości zaproszono między innymi prawników, przedstawicieli policji oraz "specjalistów od mowy nienawiści". Ten ostatni pomysł wywołuje jednak sporo kontrowersji, niektórzy komentatorzy porównują go do inwigilowania zgromadzeń przez tajniaków Urzędu Bezpieczeństwa w czasach PRL-u. Dyrektor stołecznego Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego zaznaczyła, że przesłankami do rozwiązania zgromadzenia będą: mowa nienawiści i nawołujące do niej hasła, znaki zakazane prawem oraz stworzenie sytuacji zagrożenia zdrowia lub życia.