Dramatyczny początek roku dla samorządowych budżetów?
Wpis dodał: Marcin Żyski | Zgłoś błąd lub naruszenie
Według obliczeń Rzeczpospolitej ostatnia reforma dotycząca podatku PIT wpłynęła na lokalne budżety mocniej, niż się spodziewano.
Jak czytamy w środowym wydaniu dziennika od roku 2014 wpływy jednostek samorządu terytorialnego z tytułu podatku PIT regularnie rosły rok do roku o około 8 procent, a w ostatnich latach nawet szybciej - w roku 2017 o 9,7 proc., a w 2018 aż o 12,5 proc. W prognozie na rok 2019 wzrost ma wynieść 10 proc., ale w 2010 już tylko 2,7 proc. Jest też zestawienie z kilkoma miastami, z którego wynika, że kilka z nich już jest pod tym względem pod kreską - najwyraźniej Katowice, gdzie wpływy PIT w styczniu w porównaniu do stycznia 2019 spadły o 3,03 proc. Podobne spadki zanotowano również w Olsztynie, Bydgoszczy i Lublinie, nieco mniejsze w Kielcach i Rzeszowie.
To właśnie z powodu rządowej reformy podatku PIT i obaw związanych z finansami wiele samorządów zdecydowało się na wprowadzenie w nowym roku podwyżek, które dotknęły ich mieszkańców. W ramach tych zmian nie tylko zlikwidowano PIT dla młodych poniżej 26. roku życia, ale też stawka tego podatku obniżona została z 18 do 17 proc. Dodatkowo podwojono koszty uzyskania przychodów. Jak czytamy w Rzeczpospolitej: "Ministerstwo Finansów oszacowało, że zmiany będą kosztować samorządy ok. 6 mld zł rocznie, ale mimo to zaplanowało, że łączne wpływy z tego podatku mają wzrosnąć w tym roku o ok. 2 proc. do 57 mld zł. Teraz okazuje się, że nawet ten niski wzrost jest zagrożony".
Czy rzeczywiście sytuacja jest aż tak dramatyczna? Zdaniem strony rządowej niekoniecznie, a większość krytyki efektów obniżki podatków to słowa "płynące z ust samorządowców, którzy związani są z opozycją". Wicepremier Jacek Sasin już w zeszłym roku wskazywał na polityczne powody ataków samorządowców na nowe pomysły związane z podatkiem PIT. Wspominał o aktywności prezydentów największych polskich miast, którzy "są skupieni w Unii Metropolii Polskich i mają bardzo mocne konotacje polityczne", przeważnie pochodzący z Platformy Obywatelskiej albo wspierani przez PO.
Zdaniem Sasina dochody samorządów za rządów Prawa i Sprawiedliwości wzrosły, a samorządowcy często "są nieuczciwi i chcą wywołać jakieś negatywne emocje do bardzo przecież pozytywnego zdarzenia, jakim jest obniżanie podatków".
Jak czytamy w środowym wydaniu dziennika od roku 2014 wpływy jednostek samorządu terytorialnego z tytułu podatku PIT regularnie rosły rok do roku o około 8 procent, a w ostatnich latach nawet szybciej - w roku 2017 o 9,7 proc., a w 2018 aż o 12,5 proc. W prognozie na rok 2019 wzrost ma wynieść 10 proc., ale w 2010 już tylko 2,7 proc. Jest też zestawienie z kilkoma miastami, z którego wynika, że kilka z nich już jest pod tym względem pod kreską - najwyraźniej Katowice, gdzie wpływy PIT w styczniu w porównaniu do stycznia 2019 spadły o 3,03 proc. Podobne spadki zanotowano również w Olsztynie, Bydgoszczy i Lublinie, nieco mniejsze w Kielcach i Rzeszowie.
To właśnie z powodu rządowej reformy podatku PIT i obaw związanych z finansami wiele samorządów zdecydowało się na wprowadzenie w nowym roku podwyżek, które dotknęły ich mieszkańców. W ramach tych zmian nie tylko zlikwidowano PIT dla młodych poniżej 26. roku życia, ale też stawka tego podatku obniżona została z 18 do 17 proc. Dodatkowo podwojono koszty uzyskania przychodów. Jak czytamy w Rzeczpospolitej: "Ministerstwo Finansów oszacowało, że zmiany będą kosztować samorządy ok. 6 mld zł rocznie, ale mimo to zaplanowało, że łączne wpływy z tego podatku mają wzrosnąć w tym roku o ok. 2 proc. do 57 mld zł. Teraz okazuje się, że nawet ten niski wzrost jest zagrożony".
Czy rzeczywiście sytuacja jest aż tak dramatyczna? Zdaniem strony rządowej niekoniecznie, a większość krytyki efektów obniżki podatków to słowa "płynące z ust samorządowców, którzy związani są z opozycją". Wicepremier Jacek Sasin już w zeszłym roku wskazywał na polityczne powody ataków samorządowców na nowe pomysły związane z podatkiem PIT. Wspominał o aktywności prezydentów największych polskich miast, którzy "są skupieni w Unii Metropolii Polskich i mają bardzo mocne konotacje polityczne", przeważnie pochodzący z Platformy Obywatelskiej albo wspierani przez PO.
Zdaniem Sasina dochody samorządów za rządów Prawa i Sprawiedliwości wzrosły, a samorządowcy często "są nieuczciwi i chcą wywołać jakieś negatywne emocje do bardzo przecież pozytywnego zdarzenia, jakim jest obniżanie podatków".