Samorządy szykują się na wojnę z suszą
Wpis dodał: Marcin Żyski | Zgłoś błąd lub naruszenie
Temat problemów związanych z suszą w samorządach obecny był już na początku roku, kiedy to po ciepłej zimie składały one wnioski o dofinansowanie inwestycji gromadzących wodę.
Rządowy program przeciwdziałania niedoborowi wody na lata 2021–2027 (z perspektywą do roku 2030) przewidział na ten cel 10 mld zł. Do 15 lutego po pieniądze zgłosiło się kilkaset gmin. W większości przypadków wnioskowano o budowę małych i średnich zbiorników retencyjnych na terenach rolniczych. Miasta zgłaszały się m.in. po dofinansowanie programów oszczędzania wody.
Kilka dni temu o oszczędzanie wody zaapelował minister rolnictwa i rozwoju wsi Jan Krzysztof Ardanowski. Zasugerował, że może jej brakować nie tylko w studniach i rzekach, ale także w gospodarstwach domowych:
"Dziś nie ma warunków do tego, aby podlewać trawniki czy przydomowe ogródki. Dziś musimy zastanawiać się nad wykorzystaniem każdej kropli wody w sposób racjonalny. Należy zatrzymywać wody opadowe do celów gospodarczych wód opadowych. Każdemu z osobna wydaje się, że to niewielkie oszczędności, ale w skali całego kraju są to miliony, dziesiątki milionów litrów wody, która może być wykorzystana gospodarczo. By minimalizować skutki suszy, w interesie wszystkich jest maksymalne ograniczanie zużycia wody i jednocześnie o zatrzymywanie wód opadowych".
Tymczasem z danych wynika, że jak dotąd zatrzymujemy tylko 6,5 % wody opadowej, cała reszta łatwo przedostaje się do rzek. Naukowcy i dziennikarze apelują do samorządów o zmianę sposobu myślenia i bardziej złożone działania, aniżeli tylko dotyczące tworzenia zbiorników retencyjnych. Chodzi m.in. o instalacje melioracyjne, rowy odwadniające, zlewnię, urządzenia do magazynowania i rozsączania deszczówki i inne sposoby na umiejętne wykorzystanie wód opadowych, których z każdym rokiem jest coraz mniej.
O oszczędzanie wody proszą również przedsiębiorstwa wodociągowe, coraz częściej do swoich mieszkańców zwracają się jednostki samorządu terytorialnego. Gminy w powiecie krakowskim proszą o "racjonalne korzystanie z wody, zwłaszcza w kontekście poboru wody na opryski, nawadniania ogródków i mycia samochodów", a na Lubelszczyźnie pojawiły się zakazy "podlewania i zraszania trawników, klombów, ogrodów oraz podlewania upraw rolnych, sadowniczych i działkowych a także czerpania jej z hydrantów. W Warszawie w tym roku jeszcze rzadziej będą koszone łąki i trawniki, które dłużej utrzymują wilgoć, podobnych pomysłów możemy się w najbliższym czasie spodziewać w wielu innych miastach i gminach.
Wielu ekspertów ostrzega, że po wojnie z koronawirusem przyjdzie czas na dotkliwe starcie z rekordową suszą. Zwłaszcza, że narodowa kwarantanna sprzyja zwiększonym zużyciom wody w gospodarstwach domowych, w niektórych regionach nawet o 15%.
Rządowy program przeciwdziałania niedoborowi wody na lata 2021–2027 (z perspektywą do roku 2030) przewidział na ten cel 10 mld zł. Do 15 lutego po pieniądze zgłosiło się kilkaset gmin. W większości przypadków wnioskowano o budowę małych i średnich zbiorników retencyjnych na terenach rolniczych. Miasta zgłaszały się m.in. po dofinansowanie programów oszczędzania wody.
Kilka dni temu o oszczędzanie wody zaapelował minister rolnictwa i rozwoju wsi Jan Krzysztof Ardanowski. Zasugerował, że może jej brakować nie tylko w studniach i rzekach, ale także w gospodarstwach domowych:
"Dziś nie ma warunków do tego, aby podlewać trawniki czy przydomowe ogródki. Dziś musimy zastanawiać się nad wykorzystaniem każdej kropli wody w sposób racjonalny. Należy zatrzymywać wody opadowe do celów gospodarczych wód opadowych. Każdemu z osobna wydaje się, że to niewielkie oszczędności, ale w skali całego kraju są to miliony, dziesiątki milionów litrów wody, która może być wykorzystana gospodarczo. By minimalizować skutki suszy, w interesie wszystkich jest maksymalne ograniczanie zużycia wody i jednocześnie o zatrzymywanie wód opadowych".
Tymczasem z danych wynika, że jak dotąd zatrzymujemy tylko 6,5 % wody opadowej, cała reszta łatwo przedostaje się do rzek. Naukowcy i dziennikarze apelują do samorządów o zmianę sposobu myślenia i bardziej złożone działania, aniżeli tylko dotyczące tworzenia zbiorników retencyjnych. Chodzi m.in. o instalacje melioracyjne, rowy odwadniające, zlewnię, urządzenia do magazynowania i rozsączania deszczówki i inne sposoby na umiejętne wykorzystanie wód opadowych, których z każdym rokiem jest coraz mniej.
O oszczędzanie wody proszą również przedsiębiorstwa wodociągowe, coraz częściej do swoich mieszkańców zwracają się jednostki samorządu terytorialnego. Gminy w powiecie krakowskim proszą o "racjonalne korzystanie z wody, zwłaszcza w kontekście poboru wody na opryski, nawadniania ogródków i mycia samochodów", a na Lubelszczyźnie pojawiły się zakazy "podlewania i zraszania trawników, klombów, ogrodów oraz podlewania upraw rolnych, sadowniczych i działkowych a także czerpania jej z hydrantów. W Warszawie w tym roku jeszcze rzadziej będą koszone łąki i trawniki, które dłużej utrzymują wilgoć, podobnych pomysłów możemy się w najbliższym czasie spodziewać w wielu innych miastach i gminach.
Wielu ekspertów ostrzega, że po wojnie z koronawirusem przyjdzie czas na dotkliwe starcie z rekordową suszą. Zwłaszcza, że narodowa kwarantanna sprzyja zwiększonym zużyciom wody w gospodarstwach domowych, w niektórych regionach nawet o 15%.