Wybory 2020: "Skoordynowana akcja samorządowców wymierzona w prezydenta"?

Wpis dodał: Michał Janiak | Zgłoś błąd lub naruszenie
Nietrzeźwość w komisjach, zrywanie plakatów i niezrozumiałe zachowanie pracowników miejskich służb.

To niektóre incydenty zarejestrowane przez Państwową Komisję Wyborczą podczas wczorajszych wyborów prezydenckich. Łącznie do 14 w niedzielę prawo złamano aż 242 razy, dwukrotnie dopuścili się tego przewodniczący komisji obwodowych - jeden z nich nie dojechał na miejsce swojej pracy w Warszawie, gdyż spowodował kolizję będąc pod wpływem alkoholu. Miał 2,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Jeszcze więcej (2,62) alkoholu miał w organizmie przewodniczący komisji obwodowej nr 100 w Toruniu. Mimo tego stawił się w komisji, gdzie nie dopuszczono go do pracy - interweniowała policja, mężczyzna został wykluczony z prac komisji, wybrano nowego przewodniczącego.

Najczęściej zrywano plakaty wyborcze, w co najmniej dwóch przypadkach można jednak mówić o kontrowersyjnych okolicznościach. W sobotni, przedwyborczy wieczór wałbrzyski radny Jerzy Langer z Prawa i Sprawiedliwości napisał na swoim profilu na Facebooku:

"Tajniacy że Staży Miejskiej (?) w Wałbrzychu ściągają podczas ciszy wyborczej banery Prezydenta A. Dudy. Złapana na gorącym uczynku ekipa zrywająca banery PAD nie potrafiła wytłumaczyć dlaczego to robią, na czyje zlecenie, czy są pracownikami jakiejś instrukcji. W momencie gdy próbowałem zrobić zdjęcia starali się mi to uniemożliwić. W samochodzie mieli kilkadziesiąt banerów. Udało mi się zrobić kilka fotek zanim zdołali zbiec. Napotkałem ich jeszcze w innym miejscu, zaplanowali zerwane banery i uciekli. Zgłosiłem tą "akcję" na Policję, która zabezpieczyła monitoring i ustaliła, że samochód należy do wałbrzyskiej Straży Miejskiej. Sprawa jest rozwojowa".

Nieumundurowani strażnicy miejscy zostali zatrzymani przez policję, wszczęto postępowanie w kierunku naruszenia ciszy wyborczej. Rzecznik wałbrzyskiego magistratu Edward Szewczak oznajmił, że była to standardowa procedura: "Ściągamy plakaty, które są powieszone na miejskiej infrastrukturze np. barierkach, latarniach. Robimy to od wielu lat w Wałbrzychu. Robimy to na bieżąco, bo te plakaty pojawiają się z dnia na dzień, choć komitety wiedzą, że nie można ich tam wieszać". Zaznaczył, że ściągane były również materiały innych komitetów. Dlaczego pracownicy Straży Miejskiej byli podczas swoich interwencji nieumundurowani oraz dlaczego ściągali plakaty w trakcie ciszy wyborczej podczas, gdy w takiej sytuacji właściwą reakcją jest pisemne żądanie usunięcia skierowane do właściwego komitetu i zgłoszenie sprawy odpowiednim organom?

Podobne działania odnotowano w Poznaniu - tuż przed ciszą wyborczą plakaty z prezydentem Dudą miały być ściągane z latarni przez służby miejskie. Wiceminister spraw zagranicznych Szymon Szynkowski vel Sęk nie zgadza się ze stanowiskiem władz Poznania, według którego były one zawieszone nielegalnie. Jak napisał na portalu społecznościowym:

"Cisza wyborcza nie może być wykorzystywana do działań bezprawnych i manipulacji!Prezydent Poznania poinformował o usunięciu rzekomo nielegalnie zawieszonych plakatów wyborczych Prezydenta A. Dudy dokumentując to zdjęciem oraz okraszając komentarzem nie pozostawiającym złudzeń, że działanie to jest motywowane politycznie. Działanie to było obliczone na brak możliwości sprawdzenia faktów i reakcji w ciszy wyborczej. Pragnę poinformować, że wskazana przez prezydenta Jaśkowiaka lokalizacja, z której służby miejskie usunęły PLAKAT, jest LEGALNYM, WYZNACZONYM PRZEZ MIASTO MIEJSCEM DO WYWIESZANIA PLAKATÓW ZGODNIE Z USTAWĄ. SŁUPEM OŚWIETLENIOWYM WSKAZANYM PRZEZ MIASTO DO WYWIESZANIA BEZPŁATNYCH MATERIAŁÓW WYBORCZYCH! Działanie służb było więc nie tylko bezpodstawne ale też nielegalne i jak wskazuje komentarz Prezydenta, podjęte z pobudek politycznych i za jego wiedzą. Powoływanie się przez miasto, wobec mojej wczorajszej interwencji w tej sprawie, na szczegółowe zarządzenie wymagające dodatkowo wcześniejszego zgłoszenia z danymi osoby wieszającej jest bezzasadne, bowiem ustawa nie daje żadnych podstaw do formułowania takich dodatkowych wymogów".

Pod koniec komunikatu wiceszef Ministerstwa Spraw Zagranicznych zasygnalizował podejrzenie, że sytuacje w Wałbrzychu i Poznaniu nie były od siebie niezależne:

"Ujawniam tą sprawę teraz, bo po incydencie wałbrzyskim, gdzie strażnicy miejscy zrywali banery A. Dudy, jak twierdzili, na polecenie przełożonych, nabieram przekonania, że możemy mieć do czynienia ze skoordynowaną akcją części samorządowców prowadzących działania motywowane politycznie, wymierzone w jednego z kandydatów, także wykorzystując ciszę wyborczej i działając z ewidentnym naruszeniem prawa".